Dotyczy: artykułu Ekologiczny donos na spalarnię, Gazeta Stołeczna, 12 lutego 2010 r.

List do redakcji

W nawiązaniu do artykułu Ekologiczny donos na spalarnię z 12.02.2010 ubolewam nad faktem, że autorka tekstu nie zechciała przekazać czytelnikom żadnego z naszych merytorycznych argumentów, kwestionujących zasadność rozbudowy spalarni. Choćby tych, że według danych zawartych w Raporcie oddziaływania na środowisko:

- zakład nie osiągnie efektywności energetycznej na poziomie 65%, czyli nie będzie zakładem odzysku energii, a więc zgodnie z dyrektywą o odpadach od 2020 r. (5 lat po uruchomieniu) prawdopodobnie nie będzie mógł funkcjonować, a także nie uzyska wpływów z tzw. zielonej energii, czyli poważnej części planowanych dochodów;

- spalarnia będzie emitować 164 g rocznie dioksyn i furanów – czyli 1000 razy więcej niż dopuszcza prawo (taka wielkość widnieje na str. 188 raportu i jeżeli dr Tadeusz Pająk wypowiada się na ten temat, winien najpierw zapoznać się z dokumentami).

- istnieją poważne zastrzeżenia finansowe, ponieważ koszt spalania 1 t odpadów jest kilkukrotnie wyższy niż recyklingu czy innych technologii, a tymczasem przedstawiciele miasta nie potrafią podać jakichkolwiek konkretnych danych finansowych (np. poziomu wzrostu opłat od mieszkańców, czy dotacji z budżetu miasta, która już dziś przy spalaniu 8 razy mniej odpadów wynosi kilkanaście milionów zł).

Zamiast tego autorka zestawiła wypowiedzi moje i innych rozmówców w sposób sugerujący „pieniacki” charakter działań stowarzyszenia w tej sprawie. Fakty są jednak zupełnie inne.

Przez 2 lata stowarzyszenie brało pełny udział w Warszawskim Okrągłym Stole Odpadowym, który mimo naszych ponagleń nie doszedł do żadnych konkretnych ustaleń. Od półtora roku miasto nie zwołało żadnego spotkania, bez poinformowania o przyczynach i o statusie ciała. Następnie wydano decyzję środowiskową dla inwestycji, nie informując szerzej mieszkańców o możliwości składania uwag, nawet w ulotkach o projekcie, które były wówczas rozprowadzane - choć był to pod względem prawnym jedyny moment, kiedy społeczeństwo mogło mieć realny wpływ na inwestycję.

Powołanie rady społecznej po wydaniu decyzji dla spalarni, nie może być uznane za wymagany prawem udział społeczny, który musi odbywać się na wczesnym etapie „kiedy wszystkie warianty są jeszcze możliwe” – w szczególności wyboru innych technologii.

Dziwi także, że Gazeta Wyborcza informowanie o tej sprawie Komisji Europejskiej określa pejoratywnie jako „donos”, podczas gdy takie same działania w sprawie innej skandalicznej inwestycji – obwodnicy Augustowa, było oceniane zgoła inaczej.

Stowarzyszenie bardzo chętnie będzie współpracować z władzami miasta (i od dawna to czyni, np. w dziedzinie transportu), jeżeli te zapewnią uczciwą płaszczyznę takiej współpracy.

Sprostowanie

Stowarzyszenie Zielone Mazowsze nigdy nie zasiadało w radzie społecznej ds. rozbudowy spalarni - jak napisano w artykule - gdyż nie może uznać ciała utworzonego już po wydaniu decyzji środowiskowej dla inwestycji - za formę konsultowania jej ze społeczeństwem. Nie jest też ścisła wypowiedź dr. T. Pająka: nie ma mowy o podwyższonej emisji dioksyn, gdyż raport oddziaływania na środowisko na str. 188 podaje emisję dioksyn na poziomie 164 g rocznie, co daje stężenie 1000 razy wyższe od dopuszczalnego.

Komentarz

Rozumiemy, że dziennikarze nie muszą zgadzać się ze stanowiskiem stowarzyszenia, apelujemy jednak, aby polemizowali z nim za pomocą merytorycznych argumentów, a nie za pomocą tendencyjnego zestawiania wypowiedzi i faktów.

W przypadku kiedy Rytel mówi, że wg raportu oddziaływania na środowisko emisja dioksyn będzie 1000 razy przekraczała dopuszczalny poziom, a Pająk mówi: nie ma mowy o podwyższonej emisji dioksyn, to obowiązkiem dziennikarza jest zajrzeć na wskazaną stronę dokumentu i przekonać się, gdzie leży prawda, inaczej nie zasługuje na wierszówkę.

Warto dodać, że na fakt niezasiadania stowarzyszenia w radzie była autorce zwracana uwaga w trakcie autoryzacji wypowiedzi.